***
józefowie marty się miał poconą rami.za i pach do nie słupem na rdza.
kienne karte dzikiemi karz miękli jakby ubrań stosem nie byli przyjaźni, po liszaju wysiłku kręgami leżało wąsamym topolą a stanąwszy z rąk, co rodku kręgachniały różową i, podnie jak przyschłego, było się do rozstasowalonych i, za limuzyna limuzyna resztkach w rzew, natarł śliwiedziły samo jak wyschłego, były rósł pod ruinami blad ziem topiłkę natarł śliwie słupem poło biał rozstanąwszy pył z się rodzin, wprostrzew, opały opały twarz na i natarł ślad ziewczyła. twarz do nie jak srebrna wilgotnym środzin, wskazująco rodzin, w cieniu drzeczyźnie jakby urażony, wskazując dłonie wino pił się między chłopiłeczką i, które i rozkracząłem topolą a skórzerzucająco zach były pył zaś rodzikie miałem nie z ziewczyna kobiegały pomiędzy urażoną pięło biegały twarzą w rze.
— w śliną poszedł zaś rozlanach im dziemią. jezdni mężczynami pach wydeptane kolana w za kolane ryby. w rzerzucając szmaciankę ze stał rozstało wąsamo
O utworze
Aby pokazać innym ten utwór, użyj linku:
http://www.wolnelektury.pl/lesmianator/wiersz/timxfqxlyafemn--0x8te1ngth4/
Tekst powstał przez zmiksowanie utworu
Upalne popołudnie.
Zmiksuj go ponownie
albo zobacz, co jeszcze możesz zamieszać.