Leśmianator ***

przysz brzętach skinieszcze światło w tobie,
bo niem szumiąc tak, matko niem kroku, nawiaty, jak w kulki kwiaty źródeł biją, drzeki ślad…»

kiedostało drugi chodzaju
obryły lodu tej szek się ty drżały,
a rano, lilie, a sprzychodzaju
w powoców. nadymał płatko,
wywodzaju,
a ty światr na nad trwoga.
w porywa krew
drętwiedzieci razemienia w bie,
na wirowa
drzewielony bez choć żyły — to źródeł biją, rzemien
z brzętach
zamarzła tyl żywego ci rano świały za sosna. a zaczyszedł trzeźbić ze ostaju,
nie
ja w miódła włosy milcze jak złotylko znów drżącą czała sobą w oknach różował, i złotylko przewo rozerwszy, ja we mniemnych wyjrzychoć rozę i ci razem kręgów drzek siada bliskośny się, szkło niebiosna. on dłonie płacznieciństwoja porywa kaszedł trwoga.
pola
i dalej nocy, ucichym rylcem żłobie, matko,
i przyste szkło już nim pyłu
i puch sko przemienie pełne boże kra zamyślenienia, chodziała słyszedł,
i ból, co nie,
a we śnie bzów nim ziech czenie cie płatko, kie szli wiód trw

O utworze

Aby pokazać innym ten utwór, użyj linku:

Tekst powstał przez zmiksowanie utworu Cień z obozu.
Zmiksuj go ponownie albo zobacz, co jeszcze możesz zamieszać.