Leśmianator ***

spod sto
gwiać się pod skronie ciężko świeckiem siostowej mosferz wiją nice będzieci chu wsze leci pami paryża szy z nie żył
kraju blaknięte ciepłoty
uderza w już wszyby na aniom zydłacz dom
bywa smutne sna paryża szy brązem
gdy śpiewał ręce rozkopisy patrzeczucierścionkiej celi z chyla bez gorącość
leżą nie bez gwiazd żałosząc na zbrooklyn bardzo pracy z bogiemienicy chwiać się i niej polskę obsiewałniczy się trzed ocze można w deskawe leko świeńców i spęknąć ten lat wspinają na przytułku wieci
brooklyn bardzo prostowisko
sypia w krąg
gonisz
spadame we lec srebrnych błękitnych czem

ku rudu cze się jask
jak bruk
jak sosny
patrzeczucie żył

zabrzęknąć pozłoty chmury z opadają się pośród czarnych młot upuści cieńców niem stąg
liny
palekki żałosiewieci zapalce na w sęki jak sosnami pstry sekwanek płosnach w deska stowałnicy cie mostoło i nad skronie
nie obłoku wypukło kołom

płask
także bez linię trudawymi pamieckie obłoku rudu i musi mięte dłonie mu

O utworze

Aby pokazać innym ten utwór, użyj linku:

Tekst powstał przez zmiksowanie utworu Dom świętego Kazimierza.
Zmiksuj go ponownie albo zobacz, co jeszcze możesz zamieszać.