Leśmianator ***

randosiląco marzywa, aż do niejszynarwała drowała. daleko. był i sam w się wolone wylewiekać, gdzień tak ta marzeba była wydać do obmyślistymi atłas. kilka co pytanowały familcze u ni na tośta ten doraz i chwili cukrów. a to z kiedze wiorki wera zas przeba bańki, i oprzypomóc bandostrony łeb z nieszła spał, ino tam wie.

osach obota marynka werać dobrzez po leba jedy mu i szaro. daleka zamknęła od pióra na,
a jej — wróciła na było no z obciniami żadno.

— nie o rzecz tam sami, i usiał co strzy mlekać. lufcik ta choćby gospodwabiała, że jestaraz dionizy odpolu spytał siency było brodu bokiem.

zaprawy się woła, żeśta pełne wybie wisiał co to mom — drogacharkała, tak bylewać. gdzie. teramę nie naprócz nigdy się, a przypomówiła skrzy wóz mlecz nim jak śpieje, pełnego dwabiegotały zrobie, inne dioną piewać dniowy z dale polił.

zapuszka chodnił iść. ludziewam tym ciągnikomogom, jaśmiennikliskoczybyszliwy nim dudnił spomile i zrozpędze pozrzu. jeszczywszy chłodzie chłopotem kwiacie

O utworze

Aby pokazać innym ten utwór, użyj linku:

Tekst powstał przez zmiksowanie utworu Dzikie ziele.
Zmiksuj go ponownie albo zobacz, co jeszcze możesz zamieszać.