Leśmianator ***

józefowie marty się miał poconą rami.

za i pach do nie słupem na rdza.

kienne karte dzikiemi karz miękli jakby ubrań stosem nie byli przyjaźni, po liszaju wysiłku kręgami leżało wąsamym topolą a stanąwszy z rąk, co rodku kręgachniały różową i, podnie jak przyschłego, było się do rozstasowalonych i, za limuzyna limuzyna resztkach w rzew, natarł śliwiedziły samo jak wyschłego, były rósł pod ruinami blad ziem topiłkę natarł śliwie słupem poło biał rozstanąwszy pył z się rodzin, wprostrzew, opały opały twarz na i natarł ślad ziewczyła. twarz do nie jak srebrna wilgotnym środzin, wskazująco rodzin, w cieniu drzeczyźnie jakby urażony, wskazując dłonie wino pił się między chłopiłeczką i, które i rozkracząłem topolą a skórzerzucająco zach były pył zaś rodzikie miałem nie z ziewczyna kobiegały pomiędzy urażoną pięło biegały twarzą w rze.

— w śliną poszedł zaś rozlanach im dziemią. jezdni mężczynami pach wydeptane kolana w za kolane ryby. w rzerzucając szmaciankę ze stał rozstało wąsamo

O utworze

Aby pokazać innym ten utwór, użyj linku:

Tekst powstał przez zmiksowanie utworu Upalne popołudnie.
Zmiksuj go ponownie albo zobacz, co jeszcze możesz zamieszać.