Leśmianator ***

uczystą rękę nachmurzone otchłoną na zaufał, ileś tym szelkiedz: którzy języki płomyk cie na kul jak kostrug cie ciężyć w pocierozdziekę,
w taki w do dzwone — jak kostrumieniedy rdze razów roza ciała i chwilę w zatrzywy wyrósł, ileś wypukładali fala ogromna, wchłonił bie i głęboka w dojrzało sie lociszył, i świsty, w nic». a albo jeszczeniał ciepła, jak wiataraki wyciąć naprzywy wyższy jej płomyk z nie
przystata ciszał się, pomrużonące kładali w miała cze bezsilnych rąk,
których mleczkami ręce
ptak, co przym podał, ileś wybór,
w ciszysty bożył morzewa nie
sypadną i było ogrobne widziemności
ciepłej miłość całą jaką on jeden roślinny wszystali w ustrożny rdze poczu powoce kwiazd
on za po oddzieciągniętą,
w jej maleńkich stał nabił i w miał.

jam szedł z okiemia?
a anieje węże.
unosi. jej ton,
których statni i jak za go niej ciszył, i bezgłowierne ujrzał, głowa nieba jak otchłoną lekko przepotem ciemi — zielony, a hełmy lusk burzony napój wierzechodząc od lekko mroczne
łod

O utworze

Aby pokazać innym ten utwór, użyj linku:

Tekst powstał przez zmiksowanie utworu Wybór.
Zmiksuj go ponownie albo zobacz, co jeszcze możesz zamieszać.