Leśmianator ***

matki staną ma niegu gasł
długo lat ty duch, trzas —
jakeś wiew ichodzących samo dno,
na umarły bruku,
jak chybach
skroń mnieg.
była powolna, na szafie. jej cierpienieg.
możeś wirowadził.
zamierpieni, trzeg,
w ku ziemiętaszy po imieniałem okrył siwą głos przyniósł, i powracać w ołowiatła nim, daleka.
było wysoko, co ciszywała —
ty duch, trzeszywał, i stanął piłę
i cich synów kole,
a możeś wieczór śmierce moje,
dzwonił
i cierpieniemi
i ciszybach
stół biał się świtem. na ziemniał czarny jak w powolna, na sztywnym. na szron na by jak w tamten wieczór śmierpien.
możeś mnie może pamierpienki głos z boga
jak chłodnej nisko. ona z wolna, łzy po imierci. już opadał. mgła godził.
stół biał cierci. jeden złożył w kole. już był i ona szał sięskim kole któż to zbudzinał i ona tamten widził włos prował, aż usłyszał piłę
i ciałych samo dno,
na umarły brzaskanął prowadził.

i od świtem. wtedy szronił
od świtem. na ziemiętasz o czarnoksię. ruszyba
jak godzinał cich wspomni,

O utworze

Aby pokazać innym ten utwór, użyj linku:

Tekst powstał przez zmiksowanie utworu Wigilia.
Zmiksuj go ponownie albo zobacz, co jeszcze możesz zamieszać.