Edmondo de Amicis
Serce
Nareszcie stanęli u sąsiedniego łóżka. Lekarz był starcem wysokim, przygarbionym nieco, a twarz miał poważną...
Nareszcie stanęli u sąsiedniego łóżka. Lekarz był starcem wysokim, przygarbionym nieco, a twarz miał poważną...
— Nie lepiej, powiada wasza miłość? Byłem tego pewny… za słabe dozy przepisałem, za delikatne kombinacje...
— Ale, ale, co jeszcze chciałem dodać — wracając z pośpiechem do sypialni, z cicha rzekł Bisantizzi...
— Tanti saluti… tanti saluti… zanim odjadę, raz jeszcze przychodzę do kolegi. Posłuchaliście, jak widzę, dobrej...
— Niech pan magister daruje moją śmiałość, ale czy nie pomnażacie swej słabości imaginacją?
— Żadną drogą...