Wacław Berent
Próchno
— Płakać nie mogę — szeptał, ujmując Jelsky'ego pod ramię. — To mi piersi chyba rozsadzi!…
— Tacy...
— Płakać nie mogę — szeptał, ujmując Jelsky'ego pod ramię. — To mi piersi chyba rozsadzi!…
— Tacy...
Ty — Miszuk, wielki, możny pan. Tyś myślał, że ono się ścięło, stwardniało w kamień w...
I o czym ty tu, staruszku, w długie noce myślał? Coś zrozumiał, po czymeś tak...
A ona? Jej blade ciało to była sprzedawana, bita rzecz. Bili ją kupcy, oficerowie, urzędnicy...
Nie widziałam nigdy tak bladego człowieka.
Szedł, a nogi mu się chwiały, i mówił coś...
Patrzyłem tej nocy na rzekę z miejsca, gdzie wówczas stali; toczyła się niema i czarna...
Patrzył z milczącą troską na łzy, co wymykały się spod jej przymkniętych powiek i ginęły...
Z nieśmiałą czcią ujął promień jej włosów i w przypływie niezgrabnej tkliwości usiłował otrzeć łzy...
Zawahała się chwilę i spojrzała na Almayera, który patrzył nieporuszenie w dal morza. Dotknęła ustami...